Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Matka trzy razy wzywała karetkę do chorego syna. Pomogła dopiero interwencja policji

Justyna Baran-Zawadzka
Dyspozytor numeru alarmowego 112 odmawiał wysłania karetki, choć 17- letni Jakub Żochowiec zwijał się z bólu, wymiotował, miał ponad 40 stopni gorączki. Nie dał rady chodzić. Matka chłopca trzy razy dzwoniła prosząc o pomoc. Pogotowie przyjechało dopiero po interwencji policji.

Bożena Żochowiec z Bielska Podlaskiego przeżyła koszmar, o którym długo nie zapomni. W poniedziałek, 26 sierpnia, szukała ratunku dla swojego 17- letniego syna, który już dzień wcześniej źle się poczuł.

- Kuba w niedzielę dostał silnych wymiotów i zaczął gorączkować. Zadzwoniłam wówczas pod nr 112. Dyspozytor kazał podać mu smectę i zawieść do ambulatorium. Tak też zrobiłam.- opowiada zdenerwowana matka.

W ambulatorium w Bielsku Podlaskim Jakub Żochowiec został zbadany przez lekarza, który stwierdził u chłopaka wirusówkę. Na miejscu zrobiono mu zastrzyk przeciwwymiotny i wypisano receptę. Była niedziela i w mieście była otwarta jedynie dyżurująca apteka. Niestety, nie było w niej przepisanego przez lekarza leku. Farmaceuta zamówił go na następny dzień, czyli poniedziałek.Kolejnego dnia 17-latek znowu bardzo źle się czuł .Miał ponad 40 stopni temperatury, a do tego skarżył się na silny ból brzucha. Był bardzo osłabiony. Matka ponownie zadzwoniła pod nr 112, opisała sytuację i poprosiła o pomoc. Dyspozytor i tym razem nie znalazł podstaw do wysłania karetki.

Zobacz też: Zastępca burmistrza w Bielsku Podlaskim Bożena Zwolińska wystartuje w wyborach do sejmu

Zdenerwowana i bezradna kobieta zadzwoniła jeszcze raz i tym razem poprosiła o połączenie z policją. Tego dyspozytor też nie chciał zrobić.

Pani Barbara bardzo martwiła się o Jakuba, więc zostawiła chorego syna i jego młodszą siostrę pod opieką sąsiadki, a sama pojechała na komisariat policji w Bielsku Podlaskim. Dyżurny po wysłuchaniu tej historii wysłał do jej domu radiowóz. Policjanci od razu stwierdzili, że sytuacja jest poważna. Tym razem to oni zadzwonili pod nr 112. Karetka przyjechała w ciągu 15 minut.

-Lekarka z karetki zapytała dlaczego nie zawiozłam syna do przychodni - relacjonuje pani Barbara. - A Jakub był ledwo żywy i nie dał rady chodzić. Mieszkamy na IV piętrze, dzieci wychowuję samodzielnie. Jak niby miałam go zawieść?- pyta ze łzami w oczach.

Pogotowie zabrało Jakuba na oddział zakaźny w bielskim szpitalu. Następnego dnia przewieziono go do UDSK w Białymstoku, gdzie po zrobieniu mu USG i RTG brzucha stwierdzono rozlanie wyrostka. Natychmiast trafił na salę operacyjną. - Lekarz, który operował syna, powiedział, że ma pasocznicę, czyli sepsę przez rozlany wyrostek - dodaje matka 17 - latka.- Syn do dziś leży w szpitalu.

Dlatego Barbara Żochowiec złożyła zawiadomienie do prokuratury w Bielsku Podlaskim. - Jesteśmy na etapie zabezpieczania rozmów z dyspozytorem nr alarmowego 112, a także sprawdzamy przebieg udzielonej chłopcu pomocy lekarskiej.- potwierdza prokurator rejonowy Adam Naumczuk.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskpodlaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto