Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komentarz. Marsz Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce i to śmieszne mordowanie ludzi [ZDJĘCIA, WIDEO]

Andrzej Zdanowicz
Andrzej Zdanowicz
IV Marsz Żołnierzy Wyklętych w Hajnowce
IV Marsz Żołnierzy Wyklętych w Hajnowce J.Bakunowicz
Trochę ponad miesiąc po tym, jak po zabójstwie Pawła Adamowicza mówiło się o skończeniu z mową nienawiści, a marszu w Hajnówce nacjonalista "śmiesznym mordowaniem ludzi" nazywa zabicie 79 cywilnych mieszkańców podlaskich wsi, w tym kobiet, dzieci, noworodków.

13 stycznia wieczorem w Gdańsku trwa radosna zabawa. Na scenie Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy spora grupa osób: organizatorzy imprezy, przedstawiciele magistratu, prezydent miasta. Zaraz ma być "Światełko do Nieba" - finał finału. Na scenę wchodzi młody mężczyzna. Poruszony tłum go nie zauważa. Ten wyciąga nóż i zadaje śmiertelne ciosy uśmiechniętemu prezydentowi Gdańska. Jeszcze przez minutę na scenie trwa entuzjazm końca imprezy, publiczność też jest w euforii. Tylko ten człowiek z uniesionymi w geście zwycięstwa rękoma. W jednej ma nóż podchodzi do mikrofonu i radośnie, z dumą mówi o tym, że właśnie zabił prezydenta Adamowicza.

Młody mężczyzna zostaje zatrzymany, prawdopodobnie ma problemy psychiczne. Prezydent umiera w szpitalu. Jeszcze zanim odbył się jego pogrzeb, rozpoczyna się festiwal walki z mową nienawiści. Z każdej strony i z prawa, i z lewa apele: "Dość szczucia siebie nawzajem", "Powiedzmy stop mowie nienawiści"...

Po kilku dniach walka z mową nienawiści, przeradza się w pełną nienawiści walkę o to, kto bardziej, a kto mniej, sączy jad nienawiści. Kto kogo bardziej krzywdzi. W końcu sprawa cichnie.

23 lutego rano w Hajnówce atmosfera smutku, powagi, bezsilności i oczekiwania. W cerkwi pw. Jana Chrzciciela nabożeństwo, po nim modlitwa za zmarłych, a właściwie za pomordowanych. Za 79 ofiar pacyfikacji przeprowadzonej 73 lata temu w kilku wioskach. Wszystkie ofiary były wyznania prawosławnego.

W południe na skwerze Dymitra Wasilewskiego wokół pomnika ofiar wojen i represji zbierają się tłumy. Politycy, samorządowcy, społecznicy, zwykli ludzie, starsi, młodsi. U starszych często widać w oczach łzy. Szczególnie gdy patrzą na plansze wystawy "Nasza Pamięć". Wystawy poświęconej ofiarom pacyfikacji z 1946 roku. Historycy, archeolodzy, dziennikarze postanowili zbadać i opisać wszystkie miejsca pamięci i nagrobki, jakie zostały po zamordowanych. No i zrobili wystawę, łączącą zdjęcia i fragmenty wspomnień.

Czytaj też: Projekt i wystawa Nasza Pamięć

Kobieta oglądająca wystawę opowiada o swoim dziadku, jednym z 30 furmanów zabitych przez oddział Romualda Rajsa ps. Bury.

- Jeden z mężczyzn opowiadał mi, że mój dziadek uratował mu życie – mówi. - Bo, gdy partyzanci zbierali fury do transportu oddziału, dziadek podpowiedział mu, żeby uderzył swego konia kłonicą po nodze. Już wiedział, że dzieje się coś złego. Uderzony koń kulał. Takiego partyzanci nie potrzebowali, odesłali więc woźnicę. Dziadek jednak pojechał z nimi. Czekaliśmy na niego latami. Matka, chory ojciec i my małe dzieci. Nie wiem, jak mama sobie poradziła. Dziadek nie wrócił nigdy.

Po latach okazało się, że podobnie jak inni furmani spoczął w przysypanej gałęziami jamie niedaleko Puchał Starych.

Takich historii w Hajnówce, pacyfikowanych wsiach i okolicznych miejscowościach można usłyszeć mnóstwo. Wiele osób pamięta. Strach, krew, krzyki, łzy.

Czasem ktoś opowie o 18-letniej dziewczynie, która nie dała się zgwałcić, więc ją zabito. Jej koleżanka już nie protestowała. O mężczyźnie, który z dziećmi na rękach uciekał z płonącego domu. Kula wystrzelona z partyzanckiego karabinu przebiła i dziecko, i ojca. O dziewczynie, która z krzykiem uciekała z obejścia w ogniu, kula akurat trafiła ją w usta. Jakimś cudem nie zabiła od razu. O dziewczynie rannej, która w jakimś zielu, czy krzakach piętami ryła ziemię, aż któryś z żołnierzy zlitował się i ją dobił. O mężczyźnie postrzelonym w polu, któremu partyzanci pożałowali kuli mogącej skrócić cierpienia. Męczył się długo, kula trafiła go w oko, więc nic nie widział, ale przeżył jeszcze czterdzieści lat. Wiele tych wspomnień uwiecznili dziennikarze historycy.

- Od kilku lat początek roku stał się dla nas trudnym czasem. Zaczyna się od rocznicy pacyfikacji Zaleszan i innych wsi przez oddział Burego - czytała przed pomnikiem ofiar wojen i represji Alina Krutel, organizatorka akcji Wiecznaja Pamiat. - I nie chodzi o to, że to bolesna rana, zbrodnia wymierzona w naszych przodków. Każdy naród ma takie rany w swojej historii. I każdy naród, powinna móc je w spokoju opłakać i o nich pamiętać. To przecież część naszej tożsamości. Ale zadaniem każdej społeczności, oprócz pamiętania, jest też zrozumienie i przebaczenie, by przeszłość nie dzieliła, nie tworzyła wrogości. (...) Od lat próbujemy to robić. (...) Trudno nam jednak znieść to, że od kilku lat co roku w lutym z całej Polski przyjeżdżają do nas ci, którzy z niejasnych dla nas powodów chcą nas obrażać.

Znieważają pamięć naszych przodków. Maszerują przez Hajnówkę i powiewają sztandarami z wizerunkiem tego, który mordował naszych rodziców, nasze babcie i dziadków. Czy możemy wtedy milczeć? Są sytuacje, w których milczenie jest kłamstwem.

Po jej słowach młodzież odczytała nazwiska pomordowanych w tym noworodków, dzieci, kobiet.

A godzinę później sprzed kościoła rusza marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych Co symboliczne. Co symboliczne - zamkniętego kościoła. Kościół nigdy nie otworzył się dla tego marszu.

Są dumne hasła, nacjonalistyczne symbole, Jeden z uczestników na bluzie ma czaszkę z piszczelami okalaną literami ŚWO (Śmierć Wrogom Ojczyzny – hasło wykrzykiwane podczas marszu). Niedługo przed marszem hajnowski sąd nakazał prokuraturze, by dokładniej sprawdziła, czy taki, a może tylko podobny, symbol niesiony podczas poprzedniego marszu nie jest symbolem faszystowskim, bo biegły w sprawie stwierdził, że jest "maksymalnie podobny do Totenkopf używanego w SS.

Czytaj też: Sąd nakazał prokuraturze, by jeszcze raz przyjrzała się marszowi w Hajnóce

Jest też wizerunek ulubionego przez maszerujących żołnierza wyklętego – Romualda Rajsa ps. Bury. Na wszystkich czterech marszach była to postać najbardziej gloryfikowana. Na tym marszu na jednym z banerów obok Burego pojawia się postać Ognia – Józefa Kurasia, który podobnie jak Bury na Podlasiu, zapisał się w historii Podhala.

Na marszu pojawia się także znany ze swego nacjonalizmu Piotr Rybak, skazany za spalenie kukły Żyda, organizator nacjonalistycznej demonstracji podczas rocznicy wyzwolenia obozu w Oświęcimiu. Dzielnie wspiera on organizatorkę marszu. Jest nią Barbarę Poleszuk, niedawno przez środowiska narodowe i nacjonalistyczne okrzyknięta współczesną Inką. Jest ona skazana za podrapanie policjanta podczas białoruskiej imprezy w Białowieży. Wówczas była z kolegami, którzy zaatakowali policjantów. Jeden nawet funkcjonariuszowi rozbił nos.

Rybak, gdy policja prozsunęła powstrzymujących marsz Obywateli RP, z dumnie uniesioną ręką prowadził marsz po pozostawionych przez nich białych różach. Przeszli też po napisie 79 ofiar. W internecie wiele osób, sugerowało, że uniesiona ręka to było hajlowanie typowe dla narodowców. Nie było to hajlowanie. Gest podobny, ale dłoń miała kilka złożonych palców. To taki gest zwycięstwa.

Czytaj też: Piotr Rybak hajlował podczas marszu?

Barbara Poleszuk w wywiadach podczas marszu podkreślała, że ubolewają nad przypadkowymi ofiarami pacyfikacji Burego. Z ust maszerujących od czterech lat słyszę: Bury to bohater walczył, z reżimem komunistycznym, z donosicielami, a te wsie były uzbrojone, sprzyjały władzy sowieckiej. W walce zdarzają się przypadkowe ofiary, czasem również kobiety, dzieci. Nawet sąd w 1995 roku stwierdził, że Bury musiał podejmować działania "nie zawsze jednoznacznych etycznie."

Po 10 latach prokurator IPN, po zbadaniu wydarzeń z 1946 stwierdził, tę "niejednoznaczność etyczną" określił mianem noszącej znamiona ludobójstwa. Ale dla uczestników marszu nie ma to znaczenia.

Za bardziej przekonujące uważają hasła: "Wielka Polska, katolicka, chrześcijańska, narodowa etc. oraz atakowanie władz Hajnówki, nazywanie ich sowieckim reżimem.

Najbardziej raniący był jednak moment, gdy młody mężczyzna z megafonem próbując skłonić maszerujących do okrzyków, zaczął:

"Słuchajcie to jest śmieszne, o tym mówiła Basia (organizatorka marszu- przyp. autor). Romualdowi Rajsowi zarzuca się jakieś śmieszne mordowanie ludzi za to, że byli wiary prawosławnej. My w większości jesteśmy katolikami, mamy swoje kościoły. Musimy wierzyć i chodzić do tych kościołów..."

I dalej zaintonował maszerującym "Bury nasz bohater", co uczestnicy kilkakrotnie całą siłą gardeł powtórzyli.

"Te śmieszne mordowanie ludzi". Słowa - być może przez niezgrabność, ale jednak - wypowiedziane na oczach ludzi, którzy przed chwilą opowiadali o zamordowanych bliskich, o ofiarach tych "śmiesznych mordów". Swoich babciach, dziadkach, mamach, ojcach, braciach, siostrach.

Nie ważne, jakie jest uzasadnienie tych mordów. Nawet jeśli zabija się kogoś, kto czymś zawinił, to ten mord nie jest śmieszny. Tym bardziej niedopuszczalne jest "nazywanie "śmiesznym" mordowania ludzi, w tym kobiet, dzieci, noworodków.

Marsz to przyjezdni? Nie znają historii, nie wiedzą, co tu ludzie przeżyli? Tak często komentowali, ludzie idący obok marszu. Nie. Osoby stąd też w nim szły lub popierały. Były burmistrz Bielska Kazimierz Leszczyński, były burmistrz Hajnówki, Mieczysław Gmiter, dumnie krzyczeli "Bury nasz bohater". Ten drugi twierdził, że to nie marsz, a ci, co chcą go zakazać, dzielą mieszkańców Hajnówki. Broniąc marszu apelował, by rozróżnić nacjonalizm i patriotyzm. Po czym poszedł w marszu z nacjonalistami.

Czytaj też: IV Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce

W gloryfikowaniu Burego nic złego nie widzi niedawny kandydat na wójta Bociek, obecnie radny, który w dyskusji internetowej stwierdził: "W moim przekonaniu pacyfikacja tamtych wsi jest już dziś zamierzchłą historią a potomkowie tamtych Białorusinów są już dziś polakami z korzeniami białoruskimi. Podkreślam POLAKMI. Jeżeli jednak nie czują się polakami a Białorusinami, to powinni wyjechać na Białoruś." (pisownia oryginalna, na forach wiele osób, łącznie ze mną, kaleczy język pisany). Powołując się na książkę "Rozstrzelany rozdział" Jerzego Kułaka broni postępowanie Burego i przytacza fakty, które w tej książce były podważone. Kułak pisał, że nawet dowództwo NSZ uznało postępowanie Burego za przesadne i kontrowersyjne. Jeden z dowódców stwierdził, że takie środki stosowali hitlerowcy. Warto zaznaczyć, że mieszkańcy pacyfikowanych wsi byli obywatelami polskimi.

Ale co tu o historii... Inicjatorem tych marszów jest hajnowianin, były katecheta, obecnie radny powiatu i specjalista (pomimo że nie historyk) w białostockim IPN.

Wszyscy uczestnicy marszu mówią o prawdzie, o hołdzie oddawanym bohaterom. Kontrowersyjnym bohaterom? Zarzuca się im tylko "śmieszne mordowanie ludzi".

Tak wygląda duma narodowa i patriotyczne święto w Hajnówce. Święto, które łączy?

"Naszą drogą nacjonalizm" – krzyczeli parę marszów temu jego uczestnicy. Czy jednak tędy droga?

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskpodlaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto